|
www.bezpamieci.fora.pl Altair - Przymierze. Kim jesteśmy? Nikim więcej, jak tylko Braćmi i Siostrami. Jedną mamy historię, długą, rozległą i wspólną, niczym wielka rzeka, do której wpadają wszystkie inne. Jedno nas tylko różni... Tu każdy ma swój własny cel.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sybell
Krwawy nowicjusz
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sanktuarium
|
Wysłany: Nie 18:28, 26 Kwi 2009 Temat postu: Droga kapłanki |
|
|
Nieliczne mewy z krzykiem zerwały się do lotu, kiedy jedna z lin cumujących wylądowała na pomoście. Klnąc na nią w swym ptasim języku, odleciały, szybko niknąc na tle ciemnego, rozgwieżdżonego nieba. W chwile potem, kilka par silnych rak chwyciło sznur, ściągając przybyły statek do przystani. Niedługo później, po położonej pomiędzy nim a pomostem kładce na ląd zeszli nieliczni pasażerowie. Wszystko odbywało się w ciszy, jedynie fale z miarowym hukiem rozbijały się o nabrzeże portu w Starej Tarantii. Miasto spało, zupełnie nieświadome i w większości nie zainteresowane przybyszami. Jakież znaczenie mogło mieć parę dusz, w tak ogromnej metropolii?
Stojąc już na solidnym, skalnym podłożu, jedna z postaci odwróciła się w stronę morza, zsuwając z głowy kaptur, który wcześniej chronił przed wilgotnym, zimnym, słonym morskim wiatrem. W zielonej tęczówce odbił się blask wschodzącego księżyca. Sybell pozwoliła by jej płuca wypełniło portowe powietrze. Nie był to przyjemny zapach - pełen ryb, nieczystości spływających kanałami do rzeczy i zwierzęcych odchodów - ale był on na tyle odmienny od woni tych, z którymi podróżowała, że witała ten nowy smród, zupełnie tak jak wita się kolejnego poborce podatkowego, po śmierci jego okrutnego poprzednika - nowego, równie złego, ale niosącego nadzieję, że coś się być może zmieni. Kapłankę niezbyt obchodzili jej towarzysze podróży. Znaleźli się na jednym brygu jedynie przez przypadek. Z początku, próbowali najmniej wyszukanymi metodami skłonić ją do odwiedzenia ich kajuty, potem stali się opryskliwi, a na koniec napastliwi. Sybell jednak szybko wstrzymała ich chucie, trzeciego dnia podróży wyrzucając za burtę najbardziej opryskliwego drania. Uprzednio roztrzaskawszy mu przyrodzenie, a następnie głowę jej młotem bitewnym. Pieniądze, które musiała oddać kapitanowi ze walkę, czyszczenie pokładu i utraconego pasażera były warte kolejnych dni zupełnego spokoju i względnej ciszy.
Rzucając do wody niepotrzebny już, zużyty i zniszczony płaszcz, kapłanka spokojnym krokiem udała się w stronę bram miasta, dziękując Mitrze za bezpiecznie odbytą podróż.
***
Ranek w mieście zawsze nadchodził bardzo leniwie. Pierwsi budzili się żebracy i bieda, ruszająca na ulice zanim jeszcze oświetliło je słońce. Niczym stado zdziczałych psów, szukali ofiar nocnych rozrachunków, by obedrzeć stygnące ciała ze wszystkie co mogło mieć jakąkolwiek wartość. Straż miejska co dzień odnajdywała w zaułkach parę nagich ciał. Ci, którzy tracili życie w nocy, a nie posiadali w mieście żadnych osób zdolnych rozpoznać ich ciało, ginęli na zawsze. Miasto wchłaniało ich istnienie.
Kolejne budziły się zwierzęta. Psy, które nie spędziły nocy na ujadaniu. Konie dziesiątków kupców, chłopów i kawalerzystów. Ptaki, głownie wielkie, czarne wrony i mewy, zapuszczające się na miejskie śmietniska z portu. Chwile później, a może w tym samym momencie, na ulice wychodziła dzienna zmiana straży miejskiej, budząca z porannej drzemki swych zmienników. Zaraz przy ich posterunkach pojawiali się zamaskowani ludzie, tudzież posłańcy. Biedniejsi i bogatsi kryminaliści dawali stróżom prawa znać, na co danego dnia mają nie zwracać uwagi. Czasami jakiś złodziejaszek był przy tym łapany na pokaz, czasami jakiś nad wyraz uczciwy strażnik tracił życie. Ich krzyki mieszały się z gwarem tłumów wychodzących na ulice miasta po wschodzie słońca. Kupcy i przekupnie rozstawiali swe stragany i nawoływali tłumie przeciskających się ulicami miasta przechodniów, zapewniając, że to właśnie ich towar jest godny uwagi i pieniędzy. Praktycznie już po paru minutach miasto wyglądało tak, jakby nigdy nie zasypiało.
Sybell z łatwością lawirowała w tej żywej rzeczce ludzi, o dziesiątkach dopływów i odpływów. Z taka sama łatwością łamała palce tych co odważniejszych złodziejaszków, którzy próbowali sięgnąć do jej sakiewki. Zadziwiająco szybko po szeregach drobnych przestępców rozniosła się wieść, ze od tej kapłanki kraść nie warto i już po godzinie Sybell nie musiała się martwic kieszonkowcami. Poza tym, wkroczyła w jeden z rzadziej odwiedzanych zakamarków miasta, gdzie trafiało niewiele osób. Plac Gildii. Miejsce, gdzie przedstawiciele najróżniejszych gildii rekrutowali członków, targowali się między sobą i ogólnie, stwarzali zamieszanie, które omijała większość mieszkańców miasta. Kiepsko opłacana młodzież nawoływała różnej maści awanturników na dołączenie do reprezentowanej przez nich formacji. Czasami, ku uciesze zebranych, ktoś z kimś pobił się o co 'atrakcyjniejszego' kandydata. Kapłanka parsknęła z rozbawieniem. Niewielu rekrutowanych w ten sposób było w stanie dożyć do pierwszej wypłaty. Takich rekrutowało się inaczej i gdzie indziej.
Bez trudu trafiła na niewielkie podwórze przylegające do placu. Na jednej ze ścian naszkicowany był charakterystyczny glif, symbol jej gildii. Nieco trudniej było wśród wielu identycznych drzwi na podwórzu odnaleźć te do odpowiedniego biura. To tu gildie zajmowały się poważnymi interesami. Cały cyrk na placu obok, służył wyłącznie rekrutowaniu szeregowców do wyrżnięcia i trzymaniu ich z dala od tych pomieszczeń. Po chwili Sybell odnalazła właściwe drzwi i weszła do środka wąskiego, ale za to długiego pomieszczenia. Siedzący za stołem skryba nawet nie uniósł w górę oczu, pochylony nad jakimiś dokumentami, a jedynie skinął poplamioną atramentem dłonią na miejsce obok. Bez protestów, kapłanka usiadła na wskazanym miejscu, kładąc na krawędzi blatu swoje dokumenty. Szybkość ruchu, z jaką gryzipiórek je złapał, wskazywała, że w dalekiej przeszłości był całkiem sprawnym szermierzem. Kiedy ich oczy się w końcu spotkały, na twarzy mężczyzny widniał uśmiech, będący zapewne jedynie bladym cieniem goszczącego tam niegdyś awanturniczego grymasu.
- Służka Mitry, Sybell. Kapłanka. Dobrze, w końcu może będzie miał kto składać nas do kupy... - powiedział skryba, wskazując z nad stołu na swe nogi. Dopiero teraz dostrzegła, że brakowało mu połowy jednej nogi
- Mam nadzieję, że dzięki tobie długo nie znajdzie się ktoś na me stanowisko. A teraz powiedz, co słyszałaś coś o Dzikich Ziemiach i Zelacie..?
[cdn...soon]
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Pawelun
Akolita Rytuałów
Dołączył: 19 Kwi 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:33, 26 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Syb czy ja mam Deja vu? Mowilas cos o kontynuacji....
PS. Moja ocene znasz
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pawelun dnia Nie 20:33, 26 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sybell
Krwawy nowicjusz
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sanktuarium
|
Wysłany: Nie 21:45, 26 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Musze ja jeszcze zredagowac
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dagoth
Posłaniec Śmierci
Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wągrowiec
|
Wysłany: Pon 0:47, 27 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Pretensjonalne, ale czyta się jakoś ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sybell
Krwawy nowicjusz
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sanktuarium
|
Wysłany: Pon 8:22, 27 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Dagoth napisał: | Pretensjonalne, ale czyta się jakoś ;] |
Rozwiniesz wypowiedź? ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaya
Krwawy nowicjusz
Dołączył: 18 Kwi 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Pon 11:24, 27 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Oj, oj - nielekka to lektura. Krótkich zdań u Ciebie jak na lekarstwo, kapłanko.
Przynajmniej od czasu do czasu prostrze zdanie. Tekst leci ciurkiem, zdania mają złożoną formę. Nie dajesz nawet na chwilę odedtchąć czytelnikowi.
Jak dojdzie się do "łamania palców" to się już zaplątanym jest na całość.
Historia zarysowana nieżle - oddaje mrocznawy i raczej brutalny klimat. Bardzo podoba mi się twój styl opisu świata.
Bezkompromisować bohaterki - jak na służebnicę Mitry - jest rażąco uwypuklona
Czekamy na obiecany ciąg dalszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sybell
Krwawy nowicjusz
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sanktuarium
|
Wysłany: Pon 18:56, 27 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Kaya napisał: | Oj, oj - nielekka to lektura. Krótkich zdań u Ciebie jak na lekarstwo, kapłanko.
Przynajmniej od czasu do czasu prostrze zdanie. Tekst leci ciurkiem, zdania mają złożoną formę. Nie dajesz nawet na chwilę odedtchąć czytelnikowi.
Jak dojdzie się do "łamania palców" to się już zaplątanym jest na całość.
Historia zarysowana nieżle - oddaje mrocznawy i raczej brutalny klimat. Bardzo podoba mi się twój styl opisu świata.
Bezkompromisować bohaterki - jak na służebnicę Mitry - jest rażąco uwypuklona
Czekamy na obiecany ciąg dalszy. |
Coz, cukierkowata niewinnosc nie pasuje do swiata Conana ;]
Dagoh, czemu uwazasz moj tekst za nienaturalny i sztuczny?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dada / Elisium
Krwawy nowicjusz
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:44, 29 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
ale no naprawde, ze wam sie chce takie rzeczy pisac, szacun
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dada / Elisium
Krwawy nowicjusz
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:45, 29 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Ja na przykład wysiadam kiedy list do babci mam napisac xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dagoth
Posłaniec Śmierci
Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wągrowiec
|
Wysłany: Czw 1:04, 30 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Dość dobrze ujęła to Kaya.
"Bezkompromisować bohaterki - jak na służebnicę Mitry - jest RAŻĄCO uwypuklona"
Opis świata skupia się na negatywach co sprawia, że znika poczucie realizmu. Stara Tarantia zarysowana jest jako miejsce gdzie większość ludzi to: żebracy, przestępcy, skorumpowani strażnicy, zamaskowane postacie, a różne organizacje szukają mięsa armatniego. Jest to śmietnik, cyrk itd. Taka karykatura; odbicie w krzywym zwierciadle.
Główna bohaterka za to... Nietykalna, pozytywna postać.
To dziecinna wizja świata. Wrażenie to dodatkowo potęguje fakt, że główna bohaterka nazywa się tak jak autorka tekstu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sybell
Krwawy nowicjusz
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sanktuarium
|
Wysłany: Czw 17:30, 30 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Dagoth napisał: | Dość dobrze ujęła to Kaya.
"Bezkompromisować bohaterki - jak na służebnicę Mitry - jest RAŻĄCO uwypuklona"
Opis świata skupia się na negatywach co sprawia, że znika poczucie realizmu. Stara Tarantia zarysowana jest jako miejsce gdzie większość ludzi to: żebracy, przestępcy, skorumpowani strażnicy, zamaskowane postacie, a różne organizacje szukają mięsa armatniego. Jest to śmietnik, cyrk itd. Taka karykatura; odbicie w krzywym zwierciadle.
Główna bohaterka za to... Nietykalna, pozytywna postać.
To dziecinna wizja świata. Wrażenie to dodatkowo potęguje fakt, że główna bohaterka nazywa się tak jak autorka tekstu... |
To background mej postaci, wiec trudno by nazywala sie inaczej.
I moim zdaniem dziecinny jest jednoznaczy podzial na dobro i zlo w twym wykonaniu. Caly swiat przestawiony to raczej szarosc, gdzie tarantia jest dosc ciemno-szara, a postac jasno szara, jezeli bawimy sie w kolorki.
Bezkompromisowowsc... jak napisalam wyzej, swiat Conana to swiat brutalny. I imo taka kaplanka pasuje do niego bardziej.
Z opisuj tarantii wylowiles wszytko to, co mogloby poprzec twoje zdanie, pomijajac wiele fragmentow 'wygladzajacych' opis tego miasta.
Gildie rekrutujace miecho armatnie... coz, macie jakis inny sensowny sposob dolaczenia ich do tego swiata? Mysle, ze moj pasuje - ze gildie, to w wiekszosci organizacje, ktore dostarczaja miernej jakosci najemnikow i parunastu specjalistow, gdy trzeba.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Schizma
Lord Chaosu
Dołączył: 26 Mar 2009
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Czw 17:55, 30 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Hmm... boję się trochę bronić Sybell, wszak skończyć się to może niezbyt przyjemną śmiercią podczas pałaszowania kolacji w sali jadalnej...
Ośmielę się jednak;]
Cóż, moim zdaniem jedyne co możemy oceniać to styl, historia, tło, fabuła...
nie możemy jednak oceniać świata po, którym porusza się Sybell. Każdy postrzega rzeczy, sprawy, wszystko właściwie na swój subiektywny sposób.
Dlaczego więc mamy negować 'ciemno-szary' () świat Sybell?:>
tarantia jaka jest taka jest, jeden dostrzega w niej kolebkę kultury, sztuki, cywilizacji, bo przekroczył dopiero co główną bramę... ten jednak, który dotarł nieco dalej, do dzielnicy szlachty, czy miejsca w kórym arystokracja obrzuca śmieciami jakiegoś biedaka może odnieść nieco inne wrażenie... Portowa karczma również nie wydaje mi się zbyt przyjemnym, miłym miejscem...
Dlatego właśnie wydaje mi się, że opowieść Sybell, i Tarantia jaką przedstawiła jest dosyć wiarygodna, przynajmniej dla mnie.
Poza tym jestem zdania, że należy wspierać, nie zniechęcać, a jeśli już krytykujemy, niech to będzie krytyka konstruktywna;)
Jedyne z czym się zgodzę to trochę przydługie zdania, w których można się nieco zagubić Poza tym bardzo fajnie jest, i w związku z tym czekam na więcej:)
Joł joł;]
PS. Nienawidzę was wszystkich, mnie to nikt nie skomentował;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sybell
Krwawy nowicjusz
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sanktuarium
|
Wysłany: Czw 21:59, 30 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Schizma, mi najbardziej podczas pierwszej wizyty w Tarantii najbardziej rzucilo sie w oczy... ze glowna ulica jest cala w konskich odchodach xP
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dagoth
Posłaniec Śmierci
Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wągrowiec
|
Wysłany: Czw 22:19, 30 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
1. Uderz w stół a odezwą się nożyce, co? Zaznaczyłem w tekście Sybell fragmenty o wyraźnym negatywnym zabarwieniu. Neutralne zostawiłem na czarno. To może dla równowagi ktoś zaznaczy na zielono te o zabarwieniu pozytywnym?
2. Uważam, że opisanie Tarantii w taki sposón jest dopuszczalne, ale nie w formie, którą wybrała Sybell. Gdyby to sama bohaterka dokonała opisu byłoby OK - to jej subiektywna wizja. Kiedy świat zostaje tak przedstawiony przez narratora zaczynam mieć wrażenie, że narrator jest stronniczy.
3. "I moim zdaniem dziecinny jest jednoznaczy podzial na dobro i zlo w twym wykonaniu" - a gdzie niby to moje wykonanie znalazłaś? Może się do jakichś konkretów odniesiesz, bo nie wiem o co chodzi.
4 "Z opisuj tarantii wylowiles wszytko to, co mogloby poprzec twoje zdanie, pomijajac wiele fragmentow 'wygladzajacych' opis tego miasta." - których?
5. "Gildie rekrutujace miecho armatnie... coz, macie jakis inny sensowny sposob dolaczenia ich do tego swiata" - tak, ja przynajmniej mam, a ty widzisz na prawdę tylko taki sposób?
6. "ze gildie, to w wiekszosci organizacje, ktore dostarczaja miernej jakosci najemnikow i parunastu specjalistow, gdy trzeba" - ciekawe, myślałem, że większość gildii zajmuje się rzemiosłem, a tu proszę...
tekst z zaznaczeniami:
Nieliczne mewy z krzykiem zerwały się do lotu, kiedy jedna z lin cumujących wylądowała na pomoście. Klnąc na nią w swym ptasim języku, odleciały, szybko niknąc na tle ciemnego, rozgwieżdżonego nieba. W chwile potem, kilka par silnych rak chwyciło sznur, ściągając przybyły statek do przystani. Niedługo później, po położonej pomiędzy nim a pomostem kładce na ląd zeszli nieliczni pasażerowie. Wszystko odbywało się w ciszy, jedynie fale z miarowym hukiem rozbijały się o nabrzeże portu w Starej Tarantii. Miasto spało, zupełnie nieświadome i w większości nie zainteresowane przybyszami. Jakież znaczenie mogło mieć parę dusz, w tak ogromnej metropolii?
Stojąc już na solidnym, skalnym podłożu, jedna z postaci odwróciła się w stronę morza, zsuwając z głowy kaptur, który wcześniej chronił przed wilgotnym, zimnym, słonym morskim wiatrem. W zielonej tęczówce odbił się blask wschodzącego księżyca. Sybell pozwoliła by jej płuca wypełniło portowe powietrze. Nie był to przyjemny zapach - pełen ryb, nieczystości spływających kanałami do rzeczy i zwierzęcych odchodów - ale był on na tyle odmienny od woni tych, z którymi podróżowała, że witała ten nowy smród, zupełnie tak jak wita się kolejnego poborce podatkowego, po śmierci jego okrutnego poprzednika - nowego, równie złego, ale niosącego nadzieję, że coś się być może zmieni. Kapłankę niezbyt obchodzili jej towarzysze podróży. Znaleźli się na jednym brygu jedynie przez przypadek. Z początku, próbowali najmniej wyszukanymi metodami skłonić ją do odwiedzenia ich kajuty, potem stali się opryskliwi, a na koniec napastliwi. Sybell jednak szybko wstrzymała ich chucie, trzeciego dnia podróży wyrzucając za burtę najbardziej opryskliwego drania. Uprzednio roztrzaskawszy mu przyrodzenie, a następnie głowę jej młotem bitewnym. Pieniądze, które musiała oddać kapitanowi ze walkę, czyszczenie pokładu i utraconego pasażera były warte kolejnych dni zupełnego spokoju i względnej ciszy.
Rzucając do wody niepotrzebny już, zużyty i zniszczony płaszcz, kapłanka spokojnym krokiem udała się w stronę bram miasta, dziękując Mitrze za bezpiecznie odbytą podróż.
***
Ranek w mieście zawsze nadchodził bardzo leniwie. Pierwsi budzili się żebracy i bieda, ruszająca na ulice zanim jeszcze oświetliło je słońce. Niczym stado zdziczałych psów, szukali ofiar nocnych rozrachunków, by obedrzeć stygnące ciała ze wszystkie co mogło mieć jakąkolwiek wartość. Straż miejska co dzień odnajdywała w zaułkach parę nagich ciał. Ci, którzy tracili życie w nocy, a nie posiadali w mieście żadnych osób zdolnych rozpoznać ich ciało, ginęli na zawsze. Miasto wchłaniało ich istnienie.
Kolejne budziły się zwierzęta. Psy, które nie spędziły nocy na ujadaniu. Konie dziesiątków kupców, chłopów i kawalerzystów. Ptaki, głownie wielkie, czarne wrony i mewy, zapuszczające się na miejskie śmietniska z portu. Chwile później, a może w tym samym momencie, na ulice wychodziła dzienna zmiana straży miejskiej, budząca z porannej drzemki swych zmienników. Zaraz przy ich posterunkach pojawiali się zamaskowani ludzie, tudzież posłańcy. Biedniejsi i bogatsi kryminaliści dawali stróżom prawa znać, na co danego dnia mają nie zwracać uwagi. Czasami jakiś złodziejaszek był przy tym łapany na pokaz, czasami jakiś nad wyraz uczciwy strażnik tracił życie. Ich krzyki mieszały się z gwarem tłumów wychodzących na ulice miasta po wschodzie słońca. Kupcy i przekupnie rozstawiali swe stragany i nawoływali tłumie przeciskających się ulicami miasta przechodniów, zapewniając, że to właśnie ich towar jest godny uwagi i pieniędzy. Praktycznie już po paru minutach miasto wyglądało tak, jakby nigdy nie zasypiało.
Sybell z łatwością lawirowała w tej żywej rzeczce ludzi, o dziesiątkach dopływów i odpływów. Z taka sama łatwością łamała palce tych co odważniejszych złodziejaszków, którzy próbowali sięgnąć do jej sakiewki. Zadziwiająco szybko po szeregach drobnych przestępców rozniosła się wieść, ze od tej kapłanki kraść nie warto i już po godzinie Sybell nie musiała się martwic kieszonkowcami. Poza tym, wkroczyła w jeden z rzadziej odwiedzanych zakamarków miasta, gdzie trafiało niewiele osób. Plac Gildii. Miejsce, gdzie przedstawiciele najróżniejszych gildii rekrutowali członków, targowali się między sobą i ogólnie, stwarzali zamieszanie, które omijała większość mieszkańców miasta. Kiepsko opłacana młodzież nawoływała różnej maści awanturników na dołączenie do reprezentowanej przez nich formacji. Czasami, ku uciesze zebranych, ktoś z kimś pobił się o co 'atrakcyjniejszego' kandydata. Kapłanka parsknęła z rozbawieniem. Niewielu rekrutowanych w ten sposób było w stanie dożyć do pierwszej wypłaty. Takich rekrutowało się inaczej i gdzie indziej.
Bez trudu trafiła na niewielkie podwórze przylegające do placu. Na jednej ze ścian naszkicowany był charakterystyczny glif, symbol jej gildii. Nieco trudniej było wśród wielu identycznych drzwi na podwórzu odnaleźć te do odpowiedniego biura. To tu gildie zajmowały się poważnymi interesami. Cały cyrk na placu obok, służył wyłącznie rekrutowaniu szeregowców do wyrżnięcia i trzymaniu ich z dala od tych pomieszczeń. Po chwili Sybell odnalazła właściwe drzwi i weszła do środka wąskiego, ale za to długiego pomieszczenia. Siedzący za stołem skryba nawet nie uniósł w górę oczu, pochylony nad jakimiś dokumentami, a jedynie skinął poplamioną atramentem dłonią na miejsce obok. Bez protestów, kapłanka usiadła na wskazanym miejscu, kładąc na krawędzi blatu swoje dokumenty. Szybkość ruchu, z jaką gryzipiórek je złapał, wskazywała, że w dalekiej przeszłości był całkiem sprawnym szermierzem. Kiedy ich oczy się w końcu spotkały, na twarzy mężczyzny widniał uśmiech, będący zapewne jedynie bladym cieniem goszczącego tam niegdyś awanturniczego grymasu.
- Służka Mitry, Sybell. Kapłanka. Dobrze, w końcu może będzie miał kto składać nas do kupy... - powiedział skryba, wskazując z nad stołu na swe nogi. Dopiero teraz dostrzegła, że brakowało mu połowy jednej nogi
- Mam nadzieję, że dzięki tobie długo nie znajdzie się ktoś na me stanowisko. A teraz powiedz, co słyszałaś coś o Dzikich Ziemiach i Zelacie..?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dagoth
Posłaniec Śmierci
Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wągrowiec
|
Wysłany: Czw 22:24, 30 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Kolej na ciebie Schiz
"nie możemy jednak oceniać świata po, którym porusza się Sybell. Każdy postrzega rzeczy, sprawy, wszystko właściwie na swój subiektywny sposób" - zgoda, ale opis świata przedstawia narrator, a nie sama bohaterka. moja krytyka odnosi się właśnie do subiektywnego narratora.
"Nienawidzę was wszystkich, mnie to nikt nie skomentował;p" - przecież napisałem, że mi się podoba i że nieźle piszesz.
Pewnie byś chciał hymn pochwalny, co?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|